Pieczone kasztany jadłam dwa razy w życiu do momentu, aż sama ich nie upiekłam. Raz przyniosła mi je koleżanka, tak wiecie, do pochrupania, drugim razem zrobiłam z nich pastę do warzyw i chleba, która wyszła absolutnie genialna. Pieczone kasztany w smaku przypominają jakby orzechowe ziemniaki o nieco bardziej kremowej strukturze. Ja bardzo je lubię, ale są osoby, które nie lubią tego smaku mówiąc, że są mdłe. Jeśli chodzi o ich właściwości odżywcze to jadalne kasztany naprawdę mają ich sporo. Kiedyś wykorzystywane były głównie do leczenia schorzeń związanych z jelitami, wątrobą, stosowano je również na bóle głowy. Znacie deser Mont Blanc? To krem kasztanowy, który kiedyś traktowany był jako afrodyzjak. Popularna jest też mąka z kasztanów – osoby, które nie jadają glutenu mogą z niej przygotować placki, naleśniki, zagęścić nią zupy czy dodać do pasztetów.
Ja podaję Wam przepis podstawowy na pieczone kasztany – co z nich później zrobicie zależy od Was 🙂 Na sam początek spróbujcie je po prostu chrupać do filmu, na 100g mają 250 kalorii. Zawierają sporo białka i witamin, na pewno Wam nie zaszkodzą.
Składniki:
- 200g kasztanów jadalnych
- szczypta soli
- 1l wody
Kasztany nacinamy na krzyż w wypukłym miejscu (jak położycie je na stół łatwo będzie to zauważyć). Następnie wkładamy je do zimnej, osolonej wody i doprowadzamy do wrzenia. Gorące kasztany odcedzamy, przekładamy do formy do pieczenia/na blachę i pieczemy w 200 stopniach ok. 10-15 minut. Gorące kasztany obieramy od razu. Uważajcie, żeby nie spalić kasztanów – nie można ich piec zbyt długo. Tak naprawdę można je jeść również surowe, ale trzeba z nich usunąć twardą skórkę. Jeśli zapomnicie o nacięciu kasztanów mogą one wybuchnąć pod wpływem gorącej temperatury.
2 komentarze
Uwielbiam pieczone kasztany! Szkoda, że sezon się już właściwie skończył…
Ja jestem wielką fanką również 🙂 Na szczęście można je jeszcze czasem znaleźć w sklepach. Wystarczy też wycieczka do Paryża… hihihi 🙂 Pozdrawiam!