Hummus – jestem jego fanką absolutną. Mam na niego ochotę praktycznie zawsze, i przeważnie jadam go tylko w jednym miejscu w Warszawie – w Bibendzie, o czym możecie się przekonać śledząc mnie na Instagramie czy obserwując mój profil prywatny na Facebooku 🙂
Do Bibendy trafiłam kiedyś z Agatą i Kasią (Dietetyczne Fanaberie i Kuchnia Bazylii). Co prawda wtedy nie było to najlepsze rozwiązanie, ponieważ hummus okazał się ciut za ciężki i miałam przez to trochę niedogodności wieczorem (miałam wtedy problemy z woreczkiem żółciowym itp.). Hummus jednak zasmakował mi bardzo. Co prawda doprawiłam go sobie jeszcze solą i pieprzem, ale dodatki, z jakimi był podany i pyszna focaccia sprawiły, że będąc w okolicach ulicy Nowogrodzkiej zawsze trafiam na hummus do Bibendy 🙂 Ostatnio byłam tam z Mamą, która pierwszy raz próbowała tej pasty, i mam nadzieję, że szczerze przyznała, że jej smakuje!
Mój przepis jest bardzo prosty, postanowiłam wykonać minimum pracy i skorzystałam zarówno z ciecierzycy z puszki, jak i z gotowej pasty sezamowej (można ją kupić w Lidlu podczas tygodnia greckiego).
Składniki na 2 porcje:
- 1 puszka ciecierzycy
- 1/3 szklanki oliwy extra virgin
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżka soku z cytryny
- sól, pieprz
- 2 łyżki pasty tahini (pasty sezamowej)
Ciecierzycę odsączamy z zalewy. Wrzucamy do blendera, dodajemy czosnek, pastę sezamową oraz oliwę. Blendujemy wszystko dokładnie, dolewamy sok z cytryny, doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Jeśli martwicie się, że wasz hummus jest za mało kremowy możecie dodać do pasty ok. 50ml wody, tak, aby podczas miksowania masa była bardziej kremowa.
Hummus podajemy z pitą/focaccią lub z innym ulubionym dodatkiem, ja postawiłam na ciabattę. Do podania możemy wykorzystać oliwę oraz płatki chili. Hummus świetnie smakuje w parze z marynowanymi warzywami lub grzybkami, u mnie: pieczarki.
2 komentarze
Celowo zrobilaś buźkę na hummusie, czy przypadek? ;> Bo się szczerzy do mnie i chyba pojdę do sklepu po składniki żeby zrobić 😉
Haha 🙂 Nie, nie celowo, nawet wcześniej jej nie zauważyłam! To musi być znak, żebyś poszła do sklepu po składniki… Serio!