Gdzie zjeść?

Wycieczka do Marakeszu. Jacyś chętni?:)

16 października 2012
Paulinka taginka 🙂
Wycieczka do Marakeszu trwała jakieś 3 godziny,
przewodnik w tym czasie opowiadał nam różne ciekawostki na temat Maroka i jego mieszkańców.
O opuncjach figowych (swoją droga ja uwielbiam herbatę z opuncją!<3), o oliwkach, drzewach arganowych.
 

Pierwszym punktem wycieczki były ogrody Jardin Majorelle, przebudowane później przez Yves Saint Laurent. Jest tam całe mnóstwo kaktusów, kwiatów, różnorakich roślin- ale niestety nigdzie nie ma plakietki informującej co jest czym. Tak więc podziwiać możemy, ale w zasadzie nie wiemy na co patrzymy…

Ulice Marakeszu wyglądają tak. Prawda, że robi wrażenie sprzedawanie owoców czy warzyw z wozu czy roweru?:)

Pałac Bahia to miejsce ciekawe, głównie ze względu na wszystkie opowieści o jego głównym mieszkańcu- Wezyrze.
O tym jak zabawiał sie on z kochankami, i że jego ‘pracownicy’ musieli być wykastrowani, żeby przez przypadek nie skraść mu jednej z ok. 20 kobiet.
Muzycy, którzy umilali wezyrowi czas z jego kochanką byli natomiast ślepi… Żeby nie zobaczyć co i jak.
Niestety, cały pałac jest praktycznie pusty, bo został rozkradziony w 1900 roku, i z dawnego wyposażenia nie zostało kompletnie nic. Jest tam tak pusto i głucho, że aż szkoda. Bo to miejsce musiało zachwycać i przytłaczać przepychem. A teraz?

Apteka berberyjska, w której wydałam całkiem sporo, a właściwie, po prostu dużo pieniędzy.
Kupiłam czarne mydło (którym się z Wami niedługo podzielę), przyprawy, krem różany, moje towarzyszki zainwestowały też w kosmetyki arganowe, które niestety dla mnie były trochę za drogie.
Obiad!
Ostatnim punktem wycieczki był rynek w Marakeszu. Aj, co to było!
Tyle ludzi, kolorów, dźwięków w jednym miejscu. Taki jeden, ogromny festyn.
Ludzie zaczepiają, łapią za ręce, a ja chodziłam powtarzając ‘Don’t touch me!’. Na nic się jednak to zdało.
Miejsce ciekawe, pod względem street foodu czy soku z pomarańczy za 2 zł, ciekawe, ale też przytłaczające. Po 2 godzinach, które tam spędziłam, byłam bardzo zmęczona. Widok małpek w kajdankach czy na łańcuchach i zaklinaczy kobr nie należy do najprzyjemniejszych.
W Marakeszu zjadłyśmy też 2 posiłki: obiad i kolację. Generalnie miejsca wyglądały zjawiskowo, zdobione ściany, muzyka na żywo. Jedzenie jednak nie należało do najlepszych, o ile obiad mi smakował to kolacja nie, i szczerze powiedziawszy zapychałam się tamtejszym chlebkiem matlouh maczanym w sosie na bazie harissy. Niestety w Maroko, jak w Polsce, żeby spróbować typowo lokalnego jedzenia trzeba się udać w jakieś miejsce, w którym nie ma tysiąca turystów, bo inaczej jedzenie musi być dostosowane do wszystkich ludzi- niekoniecznie z upodobaniem do ostrych i przyprawionych posiłków.

Generalnie rzecz ujmując Marakesz nie dał mi się poznać w samych superlatywach. Oczekiwałam więcej. Więcej niespotykanych rzeczy, jedzenia. Gdy już opuszczaliśmy to miasto na ulice wyszły tłumy ludzi, którzy chodzą po mieście do późnych, nocnych godzin, może gdybyśmy byli tam na noc to Marakesz podbił by moje serce… Wspominam wycieczkę miło, ale niekoniecznie bym ją powtórzyła. 

 

Przeczytaj również

4 komentarze

  • Reply Dusia 17 października 2012 at 07:49

    talerze <3 przyprawy <3 a na rynku to nie wiedziałabym co kupić

  • Reply Smaki Na Talerzu 17 października 2012 at 09:29

    Ale masa nowych wspomnień, także kulinarnych, pozostanie na zawsze 🙂
    Z pewnością wspaniale było to tak wszystko na żywo zobaczyć, spróbować, usłyszeć, doświadczyć na własnej skórze :))) Z niecierpliwością czekam momentu, aż zaprezentujesz nam swoje pamiątki z wyjazdu 🙂 Pozdrawiam serdecznie – Lidka Ka

  • Reply Madame Edith 17 października 2012 at 09:33

    Paulina,

    widzę, że podobnie jak Fuchsia Twoje wrażenia z wycieczki są mieszane. Byłam przekonana, że będziecie zachwycone, bo wycieczka wydaje się być bardzo interesująca i urozmaicona. Ale faktycznie jedzenie, jak i klimat miejsca mają duży wpływ na jego odbiór.
    A już zupełnie przeraził mnie opis małpek w kajdankach 🙁

    Pozdrawiam serdecznie,
    E.

  • Reply Ania 17 października 2012 at 10:11

    ja też byłam w tym roku w Marrakeszu, jednak nic mnie w nim nie zachwyciło. Dużo lepiej wspominam inne wycieczki, które sobie zorganizowaliśmy. W Marrakeszu turysta jest chodzącą portmonetką, trzeba go zrobić w balona. Wszyscy naciągają Cie jak mogą. W innych miastach doświadczyliśmy berberyjskiej gościnności, a także świetnie się bawiliśmy nie musząc oglądać cierpienia małpek etc.
    W porówaniu z innymi państwami, które odwiedziliśmy – wycieczki do Maroka na 100% nie powtórzę, po prostu przereklamowane to Maroko 🙂
    Pozdrawiam ciepło Ania:)

  • Zostaw komentarz