Gdzie zjeść?

Maroko. Raj?

28 października 2012

Pomyślałam sobie, moi drodzy, że aby zakończyć serię wpisów na temat Modnych podróży ze smakiem, w których miałam przyjemność uczestniczyć wraz z Martą, Tamarą i Karoliną, muszę napisać kilka słów wyjaśnienia odnośnie moich wyobrażeń na temat tego kraju i tego, co tam zobaczyłam.

Pierwsze chwile po wylądowaniu i dojazd do hotelu były niesamowite- wielka ulewa, a zaraz po niej ogromne słońce na bezchmurnym niebie. Raj?


Osobiście to spodziewałam się nie tego, co zobaczyłam i usłyszałam. Byłam nastawiona trochę tak, jak inni turyści- jednak to zupełnie inny świat. Islamiści, muzułmanie, przewaga mężczyzn nad kobietami. To wszystko dawało mi obraz kraju, w którym pobędę chwilę, spróbuję paru rzeczy i wracając do Polski będę myślała o tym, że dobrze, że już koniec tej wyprawy.
Tak się jednak nie stało.

Może i nie widziałam wszystkiego, a jedynie zajawki całego kraju i jego mieszkańców, to nie ukrywam, że nastawienie innych turystów z każdym dniem denerwowało mnie bardziej i bardziej. W miarę poznawania tamtejszych zwyczajów, ludzi, stawało się dla mnie jasnym, że jest inaczej, ale nie jest tak źle!


Owszem, widziałam w jednym markecie dziwną sytuację, mianowicie:
starszy mężczyzna w długiej sukni z dwiema kobietami kupował 4 5-litrowe wody oraz 2 kartony mleka. Kobiety targały wodę w baniakach, a on wziął tylko mleko.
Ta sytuacja była dla mnie bardzo dziwna i rozmyślam nad nią od tamtego dnia. Jednak to nie jest tak, że kobiety tam nie mają wyboru. Owszem, mają. One decydują się na życie skromne, stąd ten Hidżab. Zawsze jest jakaś opcja.

A ludzie?
Moje pierwsze spotkanie z marokańczykami czy berberami miało miejsce w hotelu (Royal Atlas Spa). Zaczepek nie było końca, chwilami słyszało się tylko ‘Polska? Jak się masz?’  albo śmiesznie wymawiane przez kelnerów słowa takie jak ‘Pikna kobieta’. Na początku było to miłe i śmieszne, z czasem, zaczęło nas to delikatnie irytować (może delikatnie to mało powiedziane…). Wszystko ma swój urok do czasu.
Była taka jedna dziwna sytuacja z pewnym taksówkarzem. Ja, Marta i koordynator wycieczki od Itaki, Kasia, wracałyśmy z jednego miejsca do naszego hotelu. Źle było już na samym początku, bo Kasia, nie pytając taksówkarza zrobiła mu zdjęcie… Co generalnie jest powszechnie znanym przewinieniem i można słono zapłacić za takie działanie. Wszystko skończyło się generalnie okej, mężczyzna ostrzegł nas jeszcze przed tym, że musimy uważać na robienie zdjęć, bo ktoś może nam roztrzaskać aparat albo go po prostu zabrać. Umówiłyśmy się z nim na drugi dzień, żeby nas zabrał do suku (souk, soug)– to największe targowisko w mieście. Powiedziałyśmy, że będzie nas 5 osób, a w taxi mieszczą się tylko 3, więc zaproponował on drugą taxi i bardzo niskie ceny. Gdy tylko wysiadłyśmy odczułyśmy lekki strach, i woląc nie ryzykować 5 naszych duszyczek uzgodniłyśmy, że nazajutrz pójdziemy do tego samego taksówkarza, zapłacimy mu tę kwotę, na którą się umawiałyśmy, ale odmówimy wycieczki z nim. Tak też zrobiłyśmy, i co najdziwniejsze oprócz jego małej, pomarańczowej taxi było z nim dwóch arabów w busie. Nie komentuję, bo widok był co najmniej nieprzyjemny. Całe szczęście, że nie wsiadłyśmy do tych samochodów…

A pozostałe spotkania z mieszkańcami Agadiru? To bardzo przyjaźni ludzie, znacznie bardziej otwarci niż Polacy. Pomocni.
Dopadło mnie wiele refleksji po powrocie stamtąd. U nas ludzie kochają wymieniać wszystko na lepszy model, czy to telewizor czy komputer czy samochód. A tam? Tam jest inaczej. Tam liczą się ludzie, znajomi, przyjaciele, wypicie wspólnie berberyjskiej whishy czy drinka. Ludzie mają stare samochody, ich mieszkania są dziwnie urządzone- tzn. flagi Maroko, kolorowe, bardzo kolorowe dodatki typu sztuczne kwiaty, obrazy, dywany czy serwetki. Wiecie co? Im to nie przeszkadza, bo mimo iż mają pieniądze, to przeznaczają je np. na wyjście i posiłek w mieście. Czy Polacy by tak umieli? Sądzę że nie.
Ale im dłużej patrzałam na tamtejsze warunki życia, a jednocześnie ich zadowolenie ze wszystkiego tym bardziej im tego zazdrościłam. Ja jestem marudą, generalnie ciężko mi się do czegoś przekonać, jestem raczej przestraszona i nie zawsze tak przyjazna jakbym chciała. A tam? Tam byłam zupełnie inna. Nie wiem czy oprócz moich przygód z żołądkiem narzekałam na cokolwiek. Udzielał mi się tamtejszy humor, świetnie porozumiewałam się z ludźmi- nawet nie chodzi tu o język, w którym rozmawialiśmy, ale o to, że poczucie humoru mamy bardzo podobne. Odkryłam w sobie nowe pokłady radości, stałam się ciekawsza świata i ludzi. Wiem na pewno, że nie chcę siedzieć wiecznie w domu i pisać bloga nie poznając nowych miejsc i ludzi. To bezsensu. 


Poznałam też miasto nocą. Nie wiem czy kiedykolwiek byłam pod większym wrażeniem jakiegoś miejsca (pewnie czujecie moją ekscytację tamtejszym rejonem czytając tego posta)! Byłam w eleganckich klubach i zwykłych dyskotekach. Wszędzie mnóstwo ludzi, szisza na każdym stole. Muzyka hm, słyszałam najnowsze radiowe hity, ale także typowe ichniejsze piosenki. Wszystko zależy od miejsca, w którym się znajdziemy. Na uwagę na pewno zasługuje Piano Piano oraz klub nocny Zanzibar. Parę razy w ciągu nocy można było usłyszeć piosenkę Leo Rodriguez’a Bara Bara Bere Bere- która wpada w ucho podobnie jak piosenki M. Telo, które królują:) Drinków Wam żadnych polecić nie mogę, bo piłam tylko jeden rodzaj- wódka z cytrynowym schweppesem., swoją drogą szklanka takiej mieszanki to wydatek ok. 60 dirhamów czyli ok. 30 złotych. Nie wiem jakie są koszta wstępu do poszczególnych klubów i dyskotek, bo wszędzie wchodziłyśmy za darmo… 😉

mrożona herbata miętowa z limonką i ogromną ilością lodu!:)

Im mniej się wymalujecie tym lepiej, gdy z Martą zobaczyłyśmy w jednej z toalet te pięknie wymalowane marokańskie kobiety, bo nazwać niektóre pięknymi to za dużo, to aż nam było ich żal, bo ja naprawdę nie oceniam nikogo po ilości pudru, tuszu itp., ale chyba zacznę… 😉 Generalnie to ani ona ani ja nie miałyśmy wielkiego wyboru przy ubieraniu się, bo kompletnie nie wiedziałyśmy jak wyglądają zwyczaje w tamtejszych dyskotekach, co nam wyszło na dobre. 
Bo wyglądałyśmy normalnie i dzięki temu się wyróżniałyśmy:) 

 

Kolorowe ulice, stroje kobiet i mężczyzn, pięknie pomalowane naczynia do tagine. Wszystko tam jest takie, jakie powinno być.
Wybierając się do tego kraju powinniście mieć na uwadze fakt, że to tacy sami ludzie jak my, oczywiście, że gdy będziemy szukać to znajdziemy fanatyków religijnych, ale ich znajdziemy wszędzie. Nie ma potrzeby się bać i patrzeć na innych z wytrzeszczem- to nam tylko zaszkodzi. Gdy Marokańczyków będziemy traktować normalnie i będziemy chcieli poznać ich kulturę to naprawdę nam to umożliwią. 

Z tego co zaobserwowałam z Martą widać jasno, że to piękny kraj z fantastycznymi, miłymi ludźmi. Tak się nastawcie!:)

Tak uśmiechnięte byłyśmy caaały czas:)


Pozdrowienia dla Marty, Tamary i Karoli:)

Aaaaaaaaaa uaktualniam:) Na fanpage’u Itaki wreszcie ruszyła relacja, zapraszam na pierwszy filmik!

 

Przeczytaj również

6 komentarzy

  • Reply Fuchsia 28 października 2012 at 23:42

    Świetnie powiedziane – napisałaś o ludziach z Maroka dokładnie to, co myślę. Mnie też wkurzają te wszystkie uprzedzenia i obawy, że ktoś sprzeda kobietę za wielbłądy 😉 Rzeczywistość jest zupełnie inna. Różna od tego co jest w Polsce, ale to nie znaczy, że gorsza!
    Buziaki 🙂

  • Reply od-kuchni 29 października 2012 at 08:02

    Hmm “wypicie wspólnie berberyjskiej whishy czy drinka” ale to chyba o tej niemuzułmańskiej części obywateli piszesz? Koran zabrania przecież picia alkoholu swoim wyznawcom 😉

    • Reply pees 29 października 2012 at 08:35

      berberyjska whisky to nic innego jak ich herbata miętowa:)

      odnośnie alkoholu- to miałam kontakt tylko z młodymi ludźmi, którzy pili alkohol itd., ich zdanie na ten temat jest podzielone z tego co słyszałam.

    • Reply ola 29 października 2012 at 11:18

      od-kuchni: ciekawe ilu ludzi rozlicza chrześcijan z dziesięciu przykazań? przecież religia i jej przestrzeganie lub nie, to coś zupełnie prywatnego.
      Paulina: fajnie, że piszesz o obu stronach swojego doświadczenia, i że jesteś otwarta na to, co inne. podróże kształcą, i to wszechstronnie 🙂

    • Reply Fuchsia 29 października 2012 at 12:44

      Tak, bardzo wiele osób, które poznałysmy z Pauliną piło alkohol. W nocnych klubach i w lounge barach było widać, że alkohol pija także starsi ludzie. Maroko różni się od wielu innych krajów muzułmańskich, bo ludzie są bardziej otwarci i mniej radykalni. Zaznaczam, że pytałam osob, które piły alkohol, czy są wierzące i odpowiedziały, że tak i to bardzo, ale wiara to dla nich sprawa czysto osobista i duchowa.

  • Reply Madame Edith 29 października 2012 at 21:06

    Paulina,

    Maroko jest z pewnością bardzo interesujące i kolorowe. Ma też wiele obliczy. Jedne ciekawe, inne trochę mniej, chyba zresztą jak większość nowych miejsc do których się jedzie.

    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    E.

  • Zostaw komentarz